1. Cel

widoczek.jpg

Tegoroczna wyprawa nie miała być (i nie była) już tak egzotyczna / daleka (ok, na razie ograniczam się do Europy i w jej obrębie liczę egzotyczność krajów) jak zeszłoroczna do Norwegii, ale pewien poziom niesamowitości i oryginalności pozostał. Celem była Rumunia.

Zasadniczo wybrałem ten rejon z trzech powodów:

  • bardzo niewiele wiedziałem o tym kraju (element tajemniczości) i chciałem to zmienić,
  • na mapie geograficznej Europy przedstawiała niesomowite położnie z dużym fragmentem Karpat w swoim centrum,
  • mój kaprys i myśl "do jakiego kraju nie pojechałby nikt normalny?" przez ostatnie kilka miesięcy zaprzątały moją głowę.

2. Kto?

Tym razem ku memu zaskoczeniu nie jechałem sam (internet czyni cuda). Ostatecznie wybrałem się z Tomkiem z Obornik Śląskich i Marcinem z Kielc, dwoma maniakami rowerów, co wpędzało mnie w obawy, że wyjazd odbije się na mojej długości życia lub ewentualnym zajechaniu na śmierć (niekoniecznie ciężarówce drogi). Tomek jednak po kilku dniach odłączył się i większość wyprawy przejechałem z Marcinem.

3. Wyprawa

Ruszyliśmy 13 lipca 2005 z Bielko-Białej w kierunku Rumunii. 31 lipca byliśmy z powrotem pełni wrażeń po przejechanu Słowacji, kawałka Węgier, dużej części rumuńskich Karpat i zwiedzeniu okolicznych miast.

Aby przybliżyć wam przebieg podróży i podzielić się przeżyciami opracowałem relację (opartą dość wiernie na dzienniku pisanym dzień po dniu na trasie) i galerię zdjęć. Pracuję też nad mapką trasy.

Cała wyprawa (nie licząc kupionego przed nią sprzętu rowerowego) kosztowała mnie około 110 euro, łącznie z pociągami, z których skorzystaliśmy przy powrocie. Ceny zarówno na Słowacji, jak i w Rumunii są bardzo zbliżone do polskich.


Valid XHTML 1.0 Strict